Samobójstwo czy morderstwo – z archiwum informatyka śledczego

czwartek, 21 maja 2015 przez Linda Kass

Ontrack PowerControls

Przestępstwa finansowe, szpiegostwo gospodarcze, szantaże, a nawet morderstwa i małżeńskie zdrady - katalog spraw, z jakimi muszą mierzyć się specjaliści od informatyki śledczej równy jest mniej więcej opasłym tomom Kodeksu Karnego i Cywilnego. Przypadek, który chciałbym dzisiaj opisać, to historia z kłamstwem i zbrodnią w tle, chociaż rozegrał się w miejscu, które powinno być ostoją kontemplacji i zadumy - w kościele i jego bezpośrednim sąsiedztwie. 

Nebraska, USA. Pastor Bill Guthrie wraz ze swoją żoną Sharon, tworzą modelowy obraz amerykańskiej rodziny. Mają dwie dorosłe córki, prowadzą aktywną działalność w parafii, na czele której stoi Bill. Ten piękny obraz pryska, kiedy któregoś dnia Sharon zostaje znaleziona martwa w wannie.

Od samego początku śledczy dysponują bardzo małą ilością śladów. Sekcja zwłok kobiety nie wykazała żadnych urazów ani chorób, które mogłyby doprowadzić do jej śmierci. Odrzucono więc początkową hipotezę, że Sharon zmarła w skutek ataku serca, wiodąca stała się wersja, według której kobieta utonęła na skutek nieszczęśliwego wypadku. Tezę tę zdawały się potwierdzać wyniki badań toksykologicznych, które wykazały w jej krwi spore ilości trzech różnych leków nasennych, z których dwa Sharon stosowała z przepisu lekarza. Trzeci z nich - o nazwie Temazepan, został przepisany jej mężowi, jednak na tym etapie śledztwa nie dało się tego w żaden sposób powiązać ze śmiercią kobiety. Okazało się bowiem, że kobieta od dłuższego czasu nadużywała leków - kilka miesięcy wcześniej była hospitaliowana z powodu przedawkowania leków na astmę. Mogła więc celowo lub przez pomyłkę zażyć leki męża.

Nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo, czy morderstwo?

Śledczy powoli skłaniali się ku hipotezie, że Sharon Guthrie zmarła w wyniku utonięcia, spowodowanego przedawkowaniem leków nasennych. Jednak w toku śledztwa coraz częściej pojawiał się wątek związany z mroczną stroną jej męża pastora. W parafii powtarzano bowiem plotkę, że wielebny mógł pomóc swojej żonie w przejściu na tamten świat, a motywem mogła być… inna kobieta. Śledczy postanowili więc bliżej przyjrzeć się duchownemu.

Kiedy na scenie tej historii pojawiła się kochanka pastora, postanowiono sprawdzić niewiernego męża. Z braku innych śladów, skonfiskowano jego komputery - zarówno prywatny, jak i należący do parafii. Już po pobieżnej analizie udało się dotrzeć do bogatej i barwnej korespondencji mężczyzny z jego kochanką. Nie było w niej jednak mowy o morderstwie. Sprzęt został więc oddany w ręce specjalisty zajmującego się informatyką śledczą. Jego działania zaowocowały nowymi dowodami w sprawie:

  • informatyk śledczy rozpoczął śledztwo od jedynej poszlaki, łączącej śmierć kobiety z jej mężem, czyli leku o nazwie Temazepan. Okazało się, że nazwa ta była wyszukiwana z użyciem komputera pastora, a opis działania leku pobrany i zapisany na komputerze. To jednak jeszcze nie zbrodnia.
  • niepokojące okazało się natomiast to, że na kilka tygodni przed śmiercią Sharon Guthrie, za pomocą komputera jej męża wyszukiwano kilkukrotnie hasło: “śmiertelny wypadek w wannie”...

Pastor stał się oficjalnie głównym podejrzanym…

Dowody wydobyte z komputerów były jedynie poszlakami, natomiast na tyle przekonującymi, że nawet córki zaczęły wątpić w niewinność ojca. Poszlaki co prawda nie były wystarczające aby skazać pastora za morderstwo, jednak pętla podejrzeń, zaciskająca się wokół jego szyi sprawiła, że zaczął tracić nerwy…

List pożegnalny

Podczas procesu pojawił się nowy dowód świadczący o niewinności duszpasterza. Obrona przedstawiła cudownie odnaleziony przez Billa list pożegnalny denatki, w którym przepraszała swoją rodzinę za to, co zamierza zrobić. Gdyby list okazał się prawdziwy - byłby wystarczającym dowodem na to, że kobieta odebrała sobie życie.

Sprawę komplikował fakt, że list został napisany na komputerze i wydrukowany. Nie było więc możliwości przeprowadzenia badań grafologicznych, potwierdzających autorstwo. Wydruk nie posiadał także żadnych znaczników czasu, poza datą, którą autor wpisał w jego nagłówku - czyli dniem poprzedzającym śmierć Sharon. Dla Billa były to bardzo wygodne okoliczności.

Prokurator miał twardy orzech do zgryzienia - wezwał więc znów informatyka śledczego, który ponownie przeanalizował komputer podejrzanego. Nie znalazł jednak na nim żadnych śladów dokumentu. Z pomocą przyszła jednak córka ofiary, która dostarczyła śledczym komputer podarowany jej przez ojca, kilka tygodni przed procesem...

Analiza dysku wykazała, że dokument zawierający list pożegnalny kobiety, stworzony został właśnie na tym komputerze. Wprawdzie dokument został usunięty, jednak ślad po nim pozostał i udało się odzyskać metadane, między innymi te związane z datą stworzenia dokumentu - 3 miesiące po śmierci Sharon. Dzięki temu prokurator był w stanie przedstawić ławie przysięgłych przekonujący dowód na winę pastora.

Wielebny Bill Guthrie wyrokiem sądu skazany został na karę dożywotniego więzienia za zabójstwo pierwszego stopnia swojej żony Sharon Guthrie. Wszystko dzięki prawdzie, którą udało się przywrócić z cyfrowego nośnika.

img_600x600_shirtontrack

Poproś o bezpłatną wycenę:
32 630 48 65Darmowa konsultacja