Każdego dnia miliony z nas zupełnie swobodnie poruszają się w świecie przesyconym danymi, nie przejmując się za bardzo tym, jakie to może mieć konsekwencje. Wysyłamy zawrotne ilości smsów, dzwonimy prawie bez ograniczeń, papierowe pieniądze zastąpiliśmy plastikiem. Do celu docieramy za pomocą systemu GPS, praktycznie wszędzie obserwują nas wszechobecne i wszechwidzące kamery monitoringu. Nasze dane przetwarzane są u lekarza, w urzędach, w pracy i lądują w przepastnych bazach danych. W parze z praktycznie nieograniczonym dostępem do Internetu idzie także ogromna liczba sposobów jego wykorzystywania - nie potrafimy już funkcjonować bez poczty elektronicznej, komunikatorów, bankowości elektronicznej, zakupów on-line, usług w chmurze, a przede wszystkim ciągłej obecności w social media. Ilość informacji, którą konsumujemy i produkujemy, rośnie w zastraszającym tempie.
Zawsze wtedy, kiedy korzystamy z Internetu, pozostawiamy za sobą cyfrowe ślady naszej aktywności. W wielu przypadkach dane o naszej aktywności zbierane są bez naszej wiedzy i zgody (w celu walki z takimi praktykami, wprowadzono m.in. regulacje prawne dotyczące zbierania plików cookies). Jednak równie często sami aktywnie ujawniamy wiele osobistych i szczegółowych informacji - zarówno podczas wypełniania różnych formularzy rejestracji, jak i poprzez social media.
Nie myśl jednak, że wyłączając telefon i przechodząc w tryb off-line stajesz się niewidoczny. Zarówno prywatne jak i publiczne instytucje tworzą swoje systemy informatyczne, które mają za zadanie tworzyć interaktywne systemy informacji o firmach, obywatelach, pracownikach, pacjentach, klientach, przestępcach. Korzystając z systemów GPS, płatności bezgotówkowych, systemów rejestracji, kupując w automatach, bezwiednie udostępniamy ogromną ilość informacji. Stworzono nawet inteligentne systemy, które umożliwiają manekinom szpiegowanie klientów w sklepach. Skoro tyle wysiłku (i pieniędzy) wkłada się w rozwijanie takich rozwiązań, gra musi być warta świeczki!
Jakiś czas temu Instytut Badań Marketingowych IDC stworzył raport, w którym oszacowano rozmiar cyfrowego cienia. Obecnie na jedną osobę przypada już 45 GB danych. Przewiduje się, że wartość ta wzrośnie kilkunastokrotnie w ciągu najbliższych lat. Co więcej - jeśli w najbliższym czasie Internet of Things stanie się rzeczywistością, ilość gromadzonych na nasz temat danych wprost eksploduje. I nie chodzi tutaj jedynie o gromadzenie informacji na temat preferowanej temperatury, jaką ustawimy poprzez podłączony do Internetu termostat, czy zawartości naszej inteligentnej lodówki. Do tych danych dodać można jeszcze informacje z popularnych ostatnio opasek, śledzących każdy nas ruch, podpowiadających co mamy jeść, sprawdzających tętno, szybkość chodzenia, trasy, jakimi się poruszamy, a wszystko to przesyłane za pomocą Internetu. Umożliwienie śledzenia wszystkich naszych codziennych czynności sprawi, że cyfrowy cień, który po sobie będziemy zostawiać będzie coraz dłuższy i dłuższy, a korzyści z jego analizowania coraz większe...
Co jeśli powstanie system, który będzie w stanie przeanalizować te wszystkie dane i z dotychczasowego chaosu stworzyć skuteczny algorytm, który na podstawie zebranych o nas informacji, będzie w stanie przewidywać z ogromną dokładnością nasze przyszłe wybory, zachowania, skłonności, czy chociażby sympatie albo antypatie polityczne? Gdzie jest granica biznesu i naszej prywatności?
Coraz częściej firmy zatrudniają specjalistów, czy nawet tworzą odrębne działy, które zajmują się jedynie zarządzaniem tą ogromną ilością danych, produkowanych każdego dnia przez klientów i pracowników. Rządy państw i międzynarodowe instytucje już zdały sobie sprawę z zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa i prywatności, jakie niesie ze sobą nadmierne zainteresowanie korporacji analizą danych, tworzonych i udostępnianych przez obywateli. Ustawodawstwo w tym zakresie jest jednak jeszcze bardzo niedoskonałe, dlatego nasze bezpieczeństwo zależy przede wszystkim od nas samych.
W celu zwiększenia świadomości cyfrowej, należy przede wszystkim zastanowić się, jakie dane mogą być o nas zbierane. Wszystko zależy oczywiście od charakteru naszej aktywności, tego jakich urządzeń, aplikacji używamy, a także tego, jakich treści poszukujemy w Internecie. Sprawdźmy na początek, jakie dane można bez większego wysiłku odnaleźć o każdym z nas w Internecie. Strona Me and My Shadow pozwala przeprowadzić prostą symulację, za pomocą której zobaczymy, jakie dane do tej pory udostępniliśmy.
Oczywiście bez względu na to, jakie środki bezpieczeństwa zastosujemy, nie da się uniknąć udostępniania danych. Dobrze jest jednak zachować kontrolę nad swoim cyfrowym cieniem. Jest na to kilka podstawowych sposobów:
Prywatność staje się coraz bardziej wartościowa. Ważna jest świadomość potencjalnego wpływu i konsekwencji rosnącego wciąż za każdym z nas cyfrowego cienia. Ważne jest przede wszystkim zachowanie zdrowego rozsądku. Jeśli wiesz jakie informacje - prywatne i/lub służbowe dane - są śledzone i przetwarzane, masz już punkt wyjścia do przejęcia kontroli nad swoim cyfrowym cieniem i swoim życiem w świecie wypełnionym danymi.